"Kurs Nowe Życie „chodził” za mną od kilku lat, ale zawsze pojawiały się jakieś przeszkody…
Teraz jednak jestem w szczególnym momencie życia, kiedy z jednej strony mam za sobą kilka duchowo ciężkich miesięcy i z drugiej, za moment najważniejsze sfery mojego życia rzeczywiście zacznę budować na nowo…
Kiedy pojawiło się ogłoszenie o kursie, nie miałam wątpliwości, że to nie „przypadek” i jak swego czasu uczniowie Jezusa, tak teraz ja jestem zaproszona do pójścia do Emaus… tam, gdzie wszystko się zaczęło 🙂
Czy miałam jakieś oczekiwania? Miałam jedną prośbę: żeby w moim sercu nastał pokój, bo te fale już naprawdę zaczynały mnie męczyć…
Ale Bóg nie umie dawać mało…. Wylał ocean łask… Wróciłam do domu nie tylko z pokojem w sercu, ale z niesamowitym zaufaniem Jezusowi, jakiego nigdy nie czułam. Na przestrzeni ostatnich kilku lat uczestniczyłam w różnych rekolekcjach i naprawdę miałam wrażenie, że oddałam Bogu wszystkie sfery swojego życia, ale jednak okazuje się, że są przestrzenie, które ukrywałam nawet sama przed sobą, ponieważ bałam się ich dotknąć…
Bóg uwolnił mnie z poczucia, że wszystko muszę kontrolować, co naprawdę było męczące i postawy perfekcjonizmu i braku przyzwolenia na popełnienie błędu (ani dla siebie ani dla innych).
Kiedy to wszystko „puściło” to nie tylko poczułam ogromną radość i ulgę, ale Bóg uwolnił moje serce do budowania relacji narzeczeńskiej naprawdę na wyższym poziomie.
Mało tego, w sercu pojawiło się kolejne pragnienie i już zostały poczynione pierwsze kroki „na gorąco” w dniu zakończenia kursu, ale to może będzie okazja do kolejnego świadectwa 🙂
Dziękuję za ten czas, za każdą osobę, która powiedziała Bogu „tak” i zaangażowała się w działalność SNE. Niech Bóg obficie Wam wynagradza".
Agnieszka M.
Świadectw ciąg dalszy...
"Kurs Nowe Życie to jedna z wielu niespodzianek od Boga.
Już od piątkowej Mszy Św. Bóg zaczął mi pokazywać moje dziedzictwo duchowe, moje babcie i mama. Jedna babcia z różańcem w dłoniach, a druga ,która chodziła na pielgrzymki.
Mama prowdziła mnie i moją siostrę na religję i scholę.
Scholę prowdził ksiądż, który nauczył mnie adoracji. Teraz już wiem, że to Jezus dawał mi pudełeczka z niespodziankami.
Potem były oazy, pielgrzymki do Pani Jasnogórskiej. W wieku 18 lat przyjęłam Jezusa jako Pana i Zbawiciela.
W czasie kursu usłyszałam piękne słowa: uwielbienie Jezusa to powrót do raju. I ja tego doświadczam.
Dla mnie czas adoracji to nie tylko rozmowa z Bogiem, to także czas spędzony w towarzystwie Jezusa. To również uwielbienie Jezusa. To mój raj.
Kurs pomógł mi ponownie otworzyć serce na Boga.
Dziękuję Bogu za ludzi, którym się chce innych prowadzić do Niego.
Beata z Warszawy"